Cześć, nazywam się Tomasz Woliński i w swoich podcastach opowiadam o IT z punktu widzenia programisty. Jeżeli zastanawiasz się, czy warto zostać programistą, jak wejść do branży, a być może chcesz rozwijać się, szukasz sposobu, by po prostu stać się lepszym programistą, to ten podcast z pewnością jest dla Ciebie.
To jest podcast Sprawny programista, odcinek 14. Dzisiaj mam dla Ciebie nagranie mojego wystąpienia z konferencji SzczytIT, na której byłem jednym z prelegentów zaproszonych przez firmę home.pl. Podczas tego spotkania opowiadam, jak może wyglądać droga od programisty do trenera programowania, a następnie do własnego szkolenia programistycznego. Nie przedłużając już, zapraszam do wysłuchania spotkania.
[SprawnyProgramista_intro][/SprawnyProgramista_intro]Z tego odcinka dowiesz się:
- jakie są różne drogi dojścia do IT;
- jakie są możliwości rozwoju, kiedy już jesteś programistą;
- jak wygląda praca trenera programowania;
- jak wygląda praca nad własnym kursem.
home.pl:
Tomasz, zdradźmy trochę kulis. Bardzo dobra rekomendacja Ciebie jako prelegenta, jako człowieka, jako praktykanta, który może się z nami podzielić wiedzą też przyszła od poprzedniego prelegenta, tym bardziej Twoja wartość w naszych oczach wzrosła. No i teraz tak, Kierunek Programista, StormIT.pl – jestem bardzo ciekaw, jak można właśnie przejść od programisty przez trenera oprogramowania do własnego kursu, no bo rozumiem, że zależy nam na skalowaniu, a kurs pozwala pewnie skalować ten biznes. Już więcej nic nie zdradzam. Kontrolę masz całkowitą. Tomasz Woliński, gość SzczytIT. Zapraszam.
Tomek Woliński:
Super, dziękuję bardzo za takie piękne wprowadzenie. Co do samego kursu, co do skalowania, oczywiście za chwilę porozmawiamy sobie o szczegółach. Również nawiąże do tej rekomendacji od Łukasza, także zapraszam. Spotkaliśmy się dzisiaj przede wszystkim po to, żeby porozmawiać na temat takiej drogi – na temat drogi od programisty przez trenera programowania i następnie właśnie do własnego kursu. To jest droga, którą ja przeszedłem w ostatnich latach. Jak się okazało, jest na dosyć ciekawa i po drodze było naprawdę dużo różnego rodzaju problemów, ale właśnie przy tych problemach tak naprawdę my mamy szansę wyciągnąć dużo ciekawych wniosków.
I właśnie konkretnie tymi wnioskami dzisiaj chciałbym się z Wami podzielić. Na samym starcie jeszcze takie drobne uwagi techniczne. Mamy tylko 50 minut na rozmowę, dlatego wszelkie pytania zostawimy sobie na sam koniec. Ja wtedy odniosę się do wszystkich ewentualnych uwag. Dodatkowe materiały do tego co będę mówił, plus slajdy, plus arkusze, o których wspomnę w trakcie prezentacji, są do pobrania na stronie stormit.pl/szczytIT2020.
Spis treści
Wstęp
Ta droga, o której dzisiaj będziemy rozmawiali, składa się z czterech głównych etapów. Pierwszy etap jest to samo dojście do IT, czyli wszystko to, co musimy zrobić, żeby w ogóle dołączyć do IT, żeby zostać programistą. Ostatnio jest to naprawdę bardzo popularne, wręcz medialne można powiedzieć, dlatego chciałbym odnieść się do tego całego szumu, który wokół tego narasta. Drugi etap, jest to moment kiedy jesteśmy już w IT – dostaliśmy się do środka, jesteśmy programistami, potrafimy programować i jak to zazwyczaj, kiedy przeszliśmy dany etap, pojawiają się nowe możliwości, ale pojawiają się też nowe pytania. Co ja w tym momencie mam do wyboru? Czym ja powinienem się w chwili obecnej zajmować, żeby dalej się rozwijać?
Trzeci etap jest to trener programowania. Tutaj chciałbym się z Wami podzielić jedną z opcji właśnie na rozwój programisty, a mianowicie na naukę innych. Dlatego że, jak wiemy, jednym z lepszych sposobów na rozwój naszych umiejętności jest przekazywanie wiedzy, którą my mamy. No i czwarty, ostatni, można powiedzieć finalny krok w tej naszej opowieści, to jest własne szkolenie. Tutaj chciałbym podzielić się z wami częścią kulis. Jak powstawał ten kurs. Jakie po drodze były problemy i ostatecznie co udało się osiągnąć. Także idziemy po kolei zgodnie z tym planem.
Zanim jednak przejdziemy do samej merytoryki chciałbym, żebyśmy też odrobinę lepiej się poznali, ponieważ spędzimy tutaj trochę czasu wspólnie, a mi też zależy, żeby przyszłe materiały, które dostarczam były jak najlepiej dopasowane do Waszych potrzeb, dlatego będę bardzo wdzięczny jeżeli napiszecie mi dosłownie kilka słów o sobie – gdzie w chwili obecnej jesteście, jakie macie problemy i co w przyszłości chcielibyście osiągnąć. Tutaj interesują mnie oczywiście te tematy związane z IT. Możecie zostawić nam komentarz tutaj na platformie lub napisać do mnie bezpośrednio na maila. Wtedy będziemy mieli okazję jeszcze porozmawiać.
Jeżeli chodzi o mnie, tak jak widzicie i tak jak zostałem wcześniej zapowiedziany, nazywam się Tomek Woliński i od kilkunastu już lat pracuje zawodowo jako Java developer. Specjalizuję się przede wszystkim w różnego rodzaju systemach rozproszonych, czyli takich systemach, które jesteśmy w stanie uruchomić jednocześnie na wielu różnych maszynach i które są dostosowane do obsługi bardzo dużego ruchu jednocześnie. Natomiast poza tą pracą zawodową, poza typowym programowaniem, pracuję również jako trener programowania. Wcześniej można było mnie spotkać na stacjonarnych bootcampach, ale teraz, z wiadomych przyczyn, jest to odrobinę trudniejsze.
Cały czas staram się aktywnie udzielać, czy to na blogu, czy w różnego rodzaju podcastach, czy w takiej konferencji, jaką mamy dzisiaj. Ostatni rok z mojej strony to bardzo intensywne prace nad programem “Kierunek Programista”, o którym właśnie dzisiaj będziemy rozmawiać. Prywatnie natomiast – mąż i dumny, podwójny tata.
Co jest takiego wyjątkowego w IT?
Zastanówmy się, dlaczego ostatnio jest tak głośno na temat IT i na temat programowania? Co takiego jest wyjątkowego w tej branży, że większość moich znajomych, którzy mimo tego, że w ogóle nie mają nic wspólnego z programowaniem, co chwilę gdzieś nawiązują do tego.
Prawda jest taka, że my jako ludzie bardzo lubimy się interesować trzema głównymi tematami. Jest to: władza, seks i pieniądze. I jak się nad tym odrobinę głębiej zastanowić to większość tematów, które pociągają ludz,i można by z takim przymrużeniem oka, ale sprowadzić właśnie do tych trzech tematów. Władza i seks, nie kojarzą nam się to bezpośrednio z IT, a już tym bardziej z programowaniem. Natomiast jeżeli chodzi o trzeci punkt – pieniądze, właśnie o nich tak często ostatnio się mówi i bardzo często porównuje się np. średnie wynagrodzenie programisty do średniej pensji w Polsce. Jak możemy się domyślać, IT wychodzi naprawdę bardzo korzystnie w tej konfiguracji. A dzieje się tak przede wszystkim, dlatego, że na rynku brakuje cały czas dobrych specjalistów. Przez specjalistów rozumiem tutaj przede wszystkim osoby, które mają wiedzę, które mają doświadczenie i są w stanie rozwiązywać skomplikowane problemy. A takich ludzi naprawdę w chwili obecnej cały czas mocno brakuje na rynku. Wystarczy wspomnieć o tym, że mimo pandemii, mimo całego tego zamieszania, wiele firm cały czas ma otwarte rekrutacje nakierowane na poszukiwanie specjalistów z odpowiednimi umiejętnościami.
Prawda jest taka, że prognozy na kolejne lata są jeszcze bardziej optymistyczne, dlatego że coraz więcej firm wprowadza różnego rodzaju informatyzację. Mamy coraz więcej systemów, które trzeba obsłużyć, więc prawdopodobnie tych ludzi z odpowiednią wiedzą, tych specjalistów cały czas będzie potrzeba więcej i więcej – przynajmniej w najbliższych latach. Kolejna rzecz, która sprawia, że to IT jest takie wyjątkowe, to możliwość pracy zdalnej. Jest taka idea związana z geoarbitrażem. W skrócie polega to na tym, że żyjemy, ponosimy koszty w miejscu stosunkowo tańszym, czyli np. w kraju gdzie koszty życia są niższe. Natomiast nasz klient, czyli tam, gdzie my będziemy, zarabiamy jest w miejscu dużo bogatszym, a co za tym idzie, on ma więcej pieniędzy i jest w stanie też nam więcej zapłacić. W IT ta idea genialnie się wpisuje, dlatego że my możemy pracować zdalnie. Możemy siedzieć w takiej przykładowej Polsce, gdzie koszty życia są stosunkowo niskie lub nawet iść o jeszcze krok dalej i przenieść się do Tajlandii, a pracować dla klienta, który jest w Szwajcarii, Stanach Zjednoczonych czy Londynie. Nie ma tutaj żadnego problemu, klient może być dosłownie w dowolnym miejscu na świecie. Mało tego, my nie musimy sami szukać takiego klienta. Przykładowo, w chwili obecnej jestem zatrudniony w firmie z Gdańska, ale bezpośrednio klient, dla którego pracuję, jest w Szwajcarii, czyli można powiedzieć, że pośrednio i tak korzystamy z tego, że nasz klient może być z bogatszej części świata.
Mity dotyczące branży IT
Zanim przejdziemy dalej chciałbym od razu rozwiać kilka mitów, o których ostatnio bardzo często głośno się mówi w kontekście IT. Powiedzieliśmy sobie już na początku o zarobkach, ponieważ to jest właśnie najbardziej medialne, o tym najczęściej się mówi i rodzi się od razu taki mit, że każdy w IT zarabia krocie, że tylko nauczy się podstaw dowolnego języka programowania i nagle będzie zarabiał miliony. Prawda jest taka, że nie do końca tak jest. Rzeczywiście, specjaliści w IT naprawdę potrafią zarabiać bardzo duże pieniądze. Tutaj prawie nie ma limitu, natomiast osoby, które dopiero zaczynają, nie mają tak łatwo. Możemy wręcz powiedzieć, że mamy w chwili obecnej taką górkę na rynku, czyli mamy więcej osób, które chciałyby programować, które dopiero zaczynają, niż stanowisk na tych pozycjach juniorskich i przez co u wielu osób, które słyszy, że jest tak fajnie, narasta frustracja, bo nie są w stanie w ogóle znaleźć pracy. Kolejny mit to to, że można zostać programistą w trzy miesiące. Nie oszukujmy się, programowanie nie należy do łatwych rzeczy, nie jest to coś, czego jesteśmy w stanie nauczyć się w weekend. Jest to raczej maraton, a na pewno nie sprint. Taką naukę trzeba rozplanować najczęściej na długie miesiące, a wiele osób potrzebuje na to jeszcze więcej czasu przede wszystkim dlatego że, żeby dobrze programować, trzeba zmienić mindset. Trzeba wiele rzeczy w głowie sobie ułożyć, także na pewno nie jest to coś, czego jesteśmy w stanie od zera nauczyć się w trzy miesiące.
Kolejne dwa ostatnie mity, które nam zostały – programista to ekscentryczny samotnik i pracoholik, którego strach wypuścić do klienta. Wiecie, czasami buduje się obraz takiego programisty, który siedzi w swojej programistycznej jaskini, ubrany w bluzę z kapturem na głowie, jest nieogolony (ja specjalnie tak przez trzy dni się nie goliłem do tej prezentacji, żeby to pokazać), dodatkowo z pryszczami i z nadwagą koniecznie i strach z taką osobą porozmawiać, bo nie jest w stanie odezwać się normalnie, tylko mówi jakimiś zagadkami. Są takie osoby w branży, nie oszukujmy się. Trafiają się takie osoby, ale zdecydowanie nie jest to norma – wręcz przeciwnie, wiele osób w branży bezpośrednio musi kontaktować się z klientem. Wśród zespołów bardzo często komunikujemy się między sobą. Współpracy, rozmów jest naprawdę bardzo dużo, więc zdecydowanie ten mit również bym obalił. No i ostatni, który nam został – trzeba skończyć studia, żeby pracować w IT. To też oczywiście nie jest prawda. Mamy to szczęście, że pracując w IT, jesteśmy w branży, w której naprawdę ceni się twarde umiejętności. Jeżeli mamy umiejętności, mamy coś na poparcie tego, że rzeczywiście potrafimy programować to prędzej czy później znajdziemy pracę.
Oczywiście studia bardzo często są nam pomocne, bo nie musimy wtedy udowadniać, że mamy umiejętności, chociażby przez swoje portfolio, tylko pokazujemy, że mamy dyplom i mamy pierwszy filtr zrobiony. Bardzo często korporacje w ten sposób odsiewają kandydatów. Natomiast nawet jak nie mamy wykształcenia (dosłownie z maturą czy nawet czasami bez matury), a mamy umiejętności, mamy bardzo duże szanse, żeby dostać pracę.
Moja droga
Teraz chciałbym powiedzieć kilka słów na temat mojej drogi do tego, jak ja zostałem programistą. Chciałbym zwrócić uwagę przede wszystkim na to, że jest wiele różnych dróg dojścia do programowania. Po latach rozmów z ludźmi widzę, że moja droga była stosunkowo prosta, można powiedzieć, że wręcz nudna, dlatego że, od kiedy pamiętam, interesowałem się komputerami. Na bardzo wczesnym etapie, w momencie kiedy nie miałem jeszcze w ogóle komputera u siebie w domu (to były trochę inne czasy), musiałem iść do pobliskiej szkoły, żeby w ogóle z niego skorzystać. Nie wiedziałem, co to jest programowanie, w okolicy też nie było żadnego programisty, ale już wiedziałem, że chcę pracować z komputerami.
Studia – dopiero na Politechnice Gdańskiej powiedzieli mi, na czym polega programowanie. Studia tak dały mi w kość, że po dwóch latach potrzebowałem rocznej przerwy, urlopu dziekańskiego – raz, żeby odpocząć od tego, jak wygląda programowanie, a dwa po to, żeby po prostu zdobyć trochę kasy. W tamtym okresie Gdańsk był dla mnie nie tylko ogromnym, ale również bardzo drogim miastem. Udało mi się znaleźć pracę, ale potrzebowałem nie 3 miesięcy, ale dwóch lat studiów, takiego wstępnego przygotowania do programowania i później czterech miesięcy takiej dedykowanej intensywnej nauki, konkretnie pod znalezienie pierwszej pracy. W tamtym okresie naprawdę uczyłem się po kilkanaście godzin każdego dnia, siedem dni w tygodniu. To pozwoliło mi opanować wiedzę na tyle, żeby podjąć pierwszą pracę.
Można powiedzieć, że jest taka analogia do tego co teraz ludzie czasami robią na bootcampach. Bootcampy standardowo trwają od trzech do sześciu miesięcy. I rzeczywiście ludziom udaje się znaleźć pracę po bootcampie, ale najczęściej są to osoby, które wcześniej miały jakieś przygotowanie (patrzcie: moje przygotowanie na studiach).
Jesteśmy w IT, co dalej?
OK, dostaliśmy się już do tego IT. Jesteśmy programistami. Dla wielu jest to spełnienie marzeń, ale wiadomo – jak już jesteśmy tam, to z każdym krokiem rośnie apetyt i pojawia się pytanie: co teraz? Czy ja już do końca życia będę programistą? Ja na początku zmieniałem pracę dosyć często – taki jeden, drugi, trzeci, czwarty projekt. Minęło trochę lat, te wszystkie rzeczy zaczynają wyglądać bardzo podobnie. Człowiek się zastanawia czy ja naprawdę do końca życia muszę klepać te formularze i cały czas robić dokładnie to samo? Czy może jednak są jakieś inne możliwości? Pytanie – czy widział ktoś z Was kiedyś starego programistę?
Zdjęcie, które tutaj mamy, to jest podobno zdjęcie z jednego z bootcampów, na który przyszedł programista pasjonat, żeby pobawić się po prostu z młodzikami (nie wiem na ile to zdjęcie jest autentyczne), jakiś czas temu głośno było o nim w internecie.
Kiedy programiści z kilkuletnim doświadczeniem zaczynają się zastanawiać, w którą stronę iść, czym się teraz zająć, większość dochodzi do wniosku, że są tak naprawdę dwie opcje – albo rozwijam się w kierunku technicznym, czyli skupiam się na technologii i zaczynam się interesować architekturą (większość takich osób zaczyna pracować prędzej czy później jako architekt), ale – co ważne – skupiają się przede wszystkim na tym aspekcie technologicznym albo stawiam na rozwój typowo menedżerski, czyli zaczynamy pracować bardziej z ludźmi, więcej czasu spędzamy na kontaktach z klientem, zaczynamy rozdzielać pracę dla innych członków zespołu. W tym wypadku możemy pracować na przykład jako Team Leader czy jako Project Manager. Mamy przede wszystkim dwie opcje, natomiast ja, szczerze mówiąc, nie do końca identyfikowałem się z żadną z nich i zacząłem szukać czegoś innego. W tamtym momencie wpadłem na pomysł, żeby spróbować pracy jako trener programowania. Nie była to łatwa decyzja, dlatego że zawsze miałem jakieś obiekcje przed tym, żeby wychodzić na scenę, wychodzić do ludzi, więc na początku dosyć ciężko było się przemóc, natomiast wiedziałem, że chcę spróbować czegoś innego.
To, co mnie w tamtym okresie też bardzo mocno przekonało to to, że ucząc inne osoby, ja też uczę samego siebie, dlatego że ciężko o lepszy sposób samorozwoju, nauki, nawet nauki takich typowo technicznych rzeczy niż pójście do kogoś i wytłumaczenie mu tego problemu dlatego, że żeby wytłumaczyć coś komuś przede wszystkim my musimy dobrze zrozumieć dane zagadnienie. Dodatkowo jak idziemy na takie zajęcia, a na bootcampach najczęściej w grupie miałem po kilkanaście osób, to wśród tych kilkunastu osób zawsze trafiały się osoby, które spojrzały na dany problem całkowicie inaczej niż ja do tej pory.
Nieważne, że dany problem rozwiązywany był już od kilku lat, czy w danej technologii pracowałem już od kilku lat, trafiały się osoby, które zadawały takie pytanie, że musiałem zajrzeć do dokumentacji, czy do kodu i sprawdzić jak dokładnie to działa, bo wcześniej w ogóle nie wpadłem na to, że można tak to wykorzystać. A co bootcamp, za każdym razem pojawiało się kilkanaście nowych osób i zawsze jakieś nowe problemy. Byłem zadowolony, że uczyłem się nowych rzeczy do tego stopnia, że starałem się wybierać na kolejne bootcampy zagadnienia, które wymagały to ode mnie jakiegoś przygotowania, bo wtedy znowu miałem okazję uczyć się nowych rzeczy.
Poza tym praca jako trener daje nam możliwości kontaktu z naprawdę wieloma ciekawymi osobami, nie tylko z innymi trenerami, ale właśnie z kursantami. Nagle okazało się, że idę po Gdańsku, bardzo dużym mieście i co jakiś czas spotykam kursantów, z którymi miałem styczność na bootcampie i z wieloma z tych osób do tej pory utrzymuję kontakt. Ostatecznie było to po prostu coś innego, coś ciekawego, taka odskocznia od codziennego życia programisty, dlatego jeżeli zastanawialiście się kiedykolwiek czy spróbować, to zdecydowanie zachęcam chociaż raz spróbować zrobić coś takiego. Jeżeli się nie spodoba to trudno, ale może akurat będzie to coś dla Was. Tylko że tutaj po pewnym czasie dochodzimy do tego samego problemu, który mieliśmy z programowaniem. Pierwszy, drugi, trzeci, dziesiąty bootcamp i co teraz? Powoli zaczynają się pojawiać pewne schematy, materiały już mam te same, bo któryś raz przeprowadzam zajęcia albo takie same, albo bardzo zbliżone. Nowe tematy, które na początku mogłem sobie wybierać, też w pewnym momencie się po prostu kończą, bo ile można nowych rzeczy wymyślać – przecież cały czas skupiamy się na osobach, które dopiero zaczynają swoją drogę programisty.
Ludzie nie przychodzą teraz już z nowymi problemami, bo jeżeli tych osób było tak dużo, to te problemy też zaczęły się powtarzać i można było już wyróżnić bardzo wyraźne schematy. W pewnym momencie po prostu już nie czułem, że to jest coś nowego, coś wymagającego dla mnie i w tamtym momencie przyszło do mnie takie olśnienie. A dlaczego po prostu tego wszystkiego nie zautomatyzować, skoro przychodzą do mnie nowe osoby, ale z tymi samymi problemami? Te problemy cały czas się powtarzają, to czemu ja za każdym razem mam od zera im to wszystko tłumaczyć skoro już to wcześniej robiłem dziesiątki razy.
Własny produkt
Pomysł był prosty – produkt. Oczywiście nie przyszło to od razu, działo się w pewnych etapach. W międzyczasie założyłem blog. Na blogu opisywałem wszystkie rzeczy techniczne, dzieliłem się swoją wiedzą. Jeżeli ktoś przychodził do mnie z jakimś problemem, który już wcześniej miałem opracowany, to po prostu odsyłam go do danego wpisu i tylko rozmawialiśmy o jakichś szczegółach, a nie musiałem mu już wszystkiego krok po kroku tłumaczyć. Natomiast same produkty są już rozwinięciem tego wszystkiego. Można powiedzieć, że produkt to jest takie opakowanie wielu wpisów.
Tylko pojawiają się też nowe problemy. Do tej pory byłem przede wszystkim programistą. Nawet jako trener programowania byłem połączeniem programisty i trochę nauczyciela, ale jednak w dużej mierze programistą. Były to typowo techniczne tematy, nie byłem odpowiedzialny za to, żeby rozreklamować ten kurs, nie byłem odpowiedzialny za to, żeby go sprzedać. Tak naprawdę w ogóle nie interesowała mnie cała ta otoczka. Sala? To nie jest mój problem, to jest problem firmy szkoleniowej. Ja miałem przyjść, wyłożyć swój materiał i przekazać wiedzę kursantom. W momencie kiedy chcemy zainteresować się tworzeniem własnych produktów, to jest już całkowicie inna bajka. Teraz taka osoba musi być przedsiębiorcą. To jest naprawdę co innego, to jest całkowicie inna branża, a po tej stronie już nie miałem kilkunastu lat doświadczenia – byłem takim totalnym juniorem, totalną świeżynką. Jak możecie się przekonać już po mojej krótkiej wypowiedzi, ja lubię takie sytuacje, lubię rzucić się w nowe miejsce i gdzieś zaczynać od zera, bo to jest fajna motywacja, zawsze można nauczyć się czegoś nowego. Jest zapał do szukania tej wiedzy i rozwiązywania problemów.
Tylko że tutaj zaczęły pojawiać się kolejne pytania, kolejne problemy. Może nie problemy, bo problemy to jest złe słowo, bardziej wyzwania. Czy programista może być sprzedawcą? Czy programista może być marketerem? Ja do tej pory miałem typowo techniczne życie jako programista, ludzie przychodzili do mnie z konkretnymi problemami – można powiedzieć, że było dosyć proste życie.
Natomiast jeżeli chcemy zająć się biznesem, sprawa zaczyna się komplikować. Czynników, które musimy brać pod uwagę szczególnie, jeśli robimy to pierwszy raz, jest naprawdę dużo, dużo więcej. Trzeba dotrzeć do klientów, trzeba szukać jak docierać do klientów, trzeba ich znaleźć, a ostatecznie sprzedać im produkt, trzeba utrzymać ten produkt, klient może wrócić do ciebie, bo będzie niezadowolony albo będzie bardzo zadowolony. I co wtedy zrobić, jak go wykorzystać, żeby reklamował dalej twoje produkty? Znowu bardzo dużo pytań, na które niekoniecznie w tamtym okresie miałem odpowiedzi i bardzo mocno zastanawiałem się skąd mam czerpać wiedzę, skoro nigdy wcześniej tego nie robiłem, nie miałem przygotowania, chociażby na studiach, w tym kierunku ani nie miałem też kogo spytać.
I to był chyba mój największy błąd i problem w tamtym okresie, że nie miałem z kim porozmawiać na tego typu tematy. Wracamy do doświadczeń z trenerem programowania. Zapewne spotkaliście się z takim stwierdzeniem, że jesteś średnią pięciu osób z którymi spędzasz najwięcej czasu. Ja wtedy zacząłem się dokładnie zastanawiać o co w tym chodzi i zrobiłem sobie taki krótki rachunek sumienia – z kim ja w tamtym momencie spędzałem najwięcej czasu? Programista, drugi programista, osoba bezrobotna, nauczyciel, moje dzieci i najbliższa rodzina – choćby nie wiem jak się starać, nie wyjdzie z tego przedsiębiorca.
Nowy etap – przedsiębiorca
Tylko co teraz mam zmienić? Rzucić wszystko, bo chce być tym przedsiębiorcą i przenieść się całkowicie w inne miejsce. Mnie nie chodzi o to, żebyśmy nagle wszystko rzucili. Natomiast daje to trochę do myślenia. Jeżeli chcemy rzeczywiście zmienić coś w swoim życiu, to warto przynajmniej pomyśleć o zmianie naszego otoczenia i spróbować dostać się do osób, które są już w tym miejscu, do którego dążymy. I z taką myślą zacząłem szukać takich osób. Idea była prosta: otoczyć się wartościowymi ludźmi, którzy są już tam, gdzie ja bym chciał być, żebym mógł się od nich czerpać wiedzę.
I znowu łatwo podjąć decyzję. Łatwo powiedzieć, ale niekoniecznie łatwo było to osiągnąć. Zacząłem szukać takich osób i okazało się, że odkryłem taką swoją super moc 🙂 Nie miałem wiedzy, nie miałem doświadczenia, ale miałem to “coś”, żeby dotrzeć do ludzi, porozmawiać z nimi i przekonać ich do tego, żeby chcieli ze mną współpracować. I okazało się, że dotarłem do naprawdę wielu interesujących osób, nawet do prezesów spółek, do osób, które zatrudniały inne osoby, które miały już swój biznes i swoje produkty.
Te osoby chciały ze mną rozmawiać, chciały ze mną współpracować i dzielić się swoimi problemami w ten sposób powstał mój, można powiedzieć, taki dream team. Udało nam się zebrać drużynę. To w jaki sposób my działaliśmy i działamy do tej pory nie jest wymyślonym przeze mnie sposobem. Jest to dosyć powszechna popularna idea Mastermind. Polega na tym, że zamiast siedzieć samodzielnie i rozwiązywać jakiś problem, robimy to w kilka osób, w naszym przypadku pięć.
Spotykamy się regularnie, co wtorki, o 16:00 już od ponad roku. Do tej pory opuściłem tylko i wyłącznie jedno spotkanie, tak jest dla mnie ważne. I tak samo pozostali uczestnicy. W trakcie tego spotkania odpowiadamy sobie na kilka takich prostych pytań. Pierwsze: czy udało ci się zrealizować cele z poprzedniego tygodnia – musimy również się wytłumaczyć, jeżeli nie dowiodły jakiegoś celu.
Kolejne pytania: co wydarzyło się w ciągu ostatniego tygodnia; później:, z czego jesteś dumny. Czyli co ci poszło dobrze, co nie poszło, a jak nie poszło to dlaczego, jakie wyciągam wnioski. I na koniec: pytanie do grupy. Sam ze swoim problemem jestem zamknięty w swojej bańce informacyjnej.
Na spotkaniu mamy 5 osób i pięć osób zastanawia się nad moim problemem. Mamy 5 razy większą wiedzę, dostęp do 10 razy większej ilości znajomych. To też ma bardzo duże znaczenie. I nagle się okazuje, że te wszystkie problemy wcale nie są już takimi wielkimi problemami. Arkusz, który tutaj przedstawiłem, przygotowałem w formie prostego szablonu, który jest dla was do ściągnięcia. Jeśli zainteresowała Was ta idea, szablon znajdziecie na stronie, którą podałem na samym początku.
W tamtym okresie miałem już wiedzę wiedziałem, w którym kierunku iść i po pewnym czasie współpracy z chłopakami na pierwszy plan wysunął się główny problem: brak czasu. Totalny brak czasu na życie, totalny brak czasu na wszystko. Bardzo długo walczyłam z tym problemem, nie wyrabiając się po prostu ze wszystkimi moimi zadaniami. Wiedziałem, co muszę robić jako specjalista, byłem do tej pory przygotowany do zdobywania wiedzy i do rozwiązywania problemów, ale dla mnie największym problemem było to, że doba była po prostu za krótka i nie bardzo wiedziałem co z tym zrobić.
I okazało się, że są cztery podstawowe kroki do osiągnięcia wolności – wolności rozumianej jako wolność czasu. Pierwszy krok to jest eliminacja – skupiamy się tylko na najważniejszych rzeczach, a wszystkie inne eliminujemy. Druga rzecz to upraszczanie – zgodnie z zasadą parytetu skupiamy się tylko na najważniejszych tematach, rzeczywiście dla nas są istotnych, a wszystko inne ignorujemy. Kolejny krok to automatyzacja – tutaj, jako inżynier, nie miałem z tym większego problemu.
Delegowanie to ostatni krok. Jak osoba techniczna nie byłem przyzwyczajony do delektowania się swoją pracą. To ja jestem specjalistą. To mi płacą za rozwiązywanie problemów. Jak mam oddać moje problemy komuś innemu? Nie jest tak łatwo przestawić to sobie w głowie. Ostatecznie udało mi się odpowiedzieć na pytanie: czy naprawdę muszę robić wszystko sam? Doszedłem do wniosku, że dalej już tak nie można, bo ta doba po prostu się skończyła i zapadła decyzja: zatrudniam swojego pierwszego pracownika!
Decyzja – zatrudniam Wirtualną Asystentkę
Zdecydowałem się zatrudnić wirtualną asystentkę. W tamtym okresie nie miałem jeszcze zbyt dużego doświadczenia we współpracy z innymi osobami. Co prawda wcześniej częściowo pracując jako lider techniczny, miałem okazję współpracować z innymi osobami, delegować zadania, nawet rozwiązywać jakieś konflikty, ale inaczej się pracuje nad własnym biznesem, gdy mamy zapłacić za realizację już swoimi pieniędzmi.
Jak wyglądała ta rekrutacja? Dużym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że bardzo dużo osób jest zainteresowanych współpracą ze mną. Przygotowałem ogłoszenie, w którym dosyć dokładnie opisałem jak bym chciał, żeby wyglądała nasza współpraca. Ogłoszenie cały czas jest dostępne w internecie, jako ciekawostka. Natomiast, w dużym skrócie, to ogłoszenie raczej zniechęca do współpracy ze mną, dlatego że bardzo mocno zależało na znalezieniu osoby, z którą współpraca będzie się układało dobrze i długoterminowo.
Na ogłoszenia odpowiedziało 46 osób. Przypominam, że bardzo mocno zniechęcałem każdą z tych 46 osób. Każda z nich wypełniła 15-minutową ankietę, na której podstawie wybrałem 10 osób. 10 osób, które przeszły do kolejnego etapu i dla których przygotowałem zadania. Wykonanie tych zadań zajmowało około jednego dnia roboczego. Zdecydowałem się zapłacić za to zadanie, miałem jeden warunek – ja zapłacę za realizację tego zadania jeżeli dowieziecie wszystkie zadania w wyznaczonym terminie. Okazało się, że część z 10 osób, którym wysłałem zadania od razu odpowiedziała, że nie chcą tych zadań, 8 potwierdziło, że zrobi zadania, natomiast dowiozły je tylko 4. Zobaczcie, jak ważne jest, żeby podczas rekrutacji sprawdzać zaangażowanie rekrutowanych osób. Później z każdą z tych osób rozmawiałem i wybrałem jedną, najlepszą – Ewę, z którą do tej pory współpracujemy.
Delegowanie w praktyce
Przygotowałem tutaj dla Was siedem takich poziomów delegowania, ale nie będę omawiał ich wszystkich. Jeżeli interesuje Was bardziej temat delegowania, warto zainteresować się tymi poziomami. To jest lista od najprostszego poziomu delegowania do najtrudniejszego. Pierwszy poziom delegowania to po prostu powiedz. Podejmujesz decyzję za innych i możesz wyjaśnić swoją motywację. ale nie musisz. W praktyce oznacza to że delegując zadanie, przygotowujemy dokładną listę, można powiedzieć algorytm postępowania i taka osoba wie np. wejdź na taką stronę, tutaj masz takie pole, przepisy tam, informacje, później przedstawiasz wyniki swojej pracy. To jest pierwszy, najłatwiejszy poziom delegowania, żeby go wykonać potrzebujemy po prostu bardzo dokładnej procedury, w której wszystkie elementy są szczegółowo opisane. Każdy kolejny poziom zwiększa troszeczkę poziom trudności i świadomość osoby, która wykonuje zadanie np. tylko konsultuje niektóre rzeczy. Prosimy tę osobę, żeby rozwiązała za nas problem, ale zanim to zrobi, chcemy, żeby powiedziała nam, jak chce to zrobić i my to albo akceptujemy albo nie. Na samym końcu mamy najtrudniejszy poziom delegowania. Przedstawiamy problem, zapominamy już o wszystkim i zostawiamy rozwiązanie i decyzje innym, czekając na wynik. Nie chcesz wiedzieć nic o szczegółach. To jest idealna sytuacja, do której w przypadku delegowania powinniśmy dążyć. Natomiast nie zawsze się to udaje i na pewno nie udaje się to ze wszystkimi osobami, nam jeszcze nie udało się dojść do ostatniego poziomu. Natomiast miejmy nadzieję, że kiedyś do tego dojdziemy.
A jak wygląda w praktyce takie delegowani?
Na moim przykładzie tutaj macie screeny z dwóch zadań. Ja korzystam z systemu Asana, za pomocą którego porozumiewamy się, pracujemy na zadaniach. Mam jakieś zadanie do wykonania, opisuję to zadanie w zależności od tego, na którym poziomie delegowania w danej sytuacji jesteśmy i co chcemy osiągnąć. Spójrzmy na to zadanie po prawej stronie – temat: prymitywne typy danych. Jest to temat przypisany do konkretnej osoby. Dagmara wyznaczyła datę, na kiedy chcemy, żeby to zadanie było zrobione oraz opis zadania.
Dagmara, wie co robić. Koniec naszego delegowania. Udało nam się wejść na taki poziom, że w chwili obecnej Dagmara na podstawie tytułu tego zadania i daty wie już, czego ja będę od niej oczekiwał. Zrealizuje zadanie, to zadanie do mnie wróci, ja będę musiał się ustosunkować do wyników pracy, ale tylko na samym etapie przekazania zadania. Nie muszę robić już nic więcej, także z mojego punktu widzenia jest to ogromna oszczędność czasu.
Drugie zadanie, zadanie po lewej: do weryfikacji i przygotowanie. To jest zadanie dotyczące przygotowania prezentacji na nasze dzisiejsze spotkanie. Nie przygotowałem tej prezentacji sam. Oczywiście to, co chciałem powiedzieć było w mojej głowie, więc na początku musiałem zebrać te wszystkie myśli, ale zebrać je w formie odpowiednich notatek, na podstawie których Ewa przygotowała tę prezentację. Poświęciła całkiem sporo czasu na przygotowanie slajdów oraz zdjęć. Później to zweryfikowałem, ona dostosowała zmiany do moich potrzeb.
Później jeszcze raz oddała do weryfikacji. Co prawda uczestniczyłem w tym procesie, ale dzięki tej współpracy nie poświęciłem dużo czasu na przygotowanie prezentacji. Jeżeli interesuje was temat delegowania, to tutaj jest kilka takich kroków, które możecie wprowadzić u siebie. Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że nie musimy wszystkiego robić sami. Nie tylko nie musimy, ale wręcz niektórych rzeczy nie możemy. Jeżeli chcemy myśleć o odpowiednim skalowania tego co robimy, to prędzej czy później dojdziemy do ściany, więc delegowanie jest po prostu koniecznością.
Czasami niektóre rzeczy nie będą zrobione tak dobrze zrobione, jak my byśmy tego chcieli, ale jeżeli będziemy chcieli wszystko robić sami to prędzej czy później dojdziemy do sytuacji, w której niektórych rzeczy nie będziemy w stanie zrobić wcale, bo czas nam się skończył. Dlatego zachęcam, żebyście po prostu spróbowali. Jeżeli macie wątpliwości czy delegowania jest dla was można jednorazowo skorzystać z pakietu np. 10h proponowanego przez wirtualne asystentki. Spróbować takiej współpracy przez miesiąc.
Należy pamiętać, aby na pierwszym etapie delegowania, dokładnie opisać czego oczekujesz, dlatego że to jest dosyć krótki okres współpracy, a już może pokazać, czy to jest kierunek, w którym chcesz iść. Kolejny krok, czyli to nad czym w chwili obecnej pracujemy, to mój program KierunekProgramista. Jest to coś, nad czym pracowałem w ostatnim roku i co właśnie przy współpracy z dziewczynami udało mi się wydać.
KierunekProgramista
W skrócie, jest to taki kompleksowy program online, który pomaga nowym osobom wejść do branży IT. Można powiedzieć, że KierunekProgramista jest zwieńczeniem całej mojej dotychczasowej wiedzy jako programista i trener programowania. To gotowe materiały i w chwili obecnej nowe osoby dołączające do programu mogą krok po kroku przejść przez wszystkie moduły, które dosłownie za rączkę prowadzą je od pierwszych decyzji. Od tego czy IT jest dla mnie, w którym kierunku chcę się rozwijać, czy chcę pisać aplikacje mobilne, czy może strony WWW, jaki język programowania wybrać. Poświęcamy tam bardzo dużo czasu na naukę takich podstawowych umiejętności programistycznych.
Jak się okazuje, większość Junior developerów potrzebuje posiąść taki podstawowy wręcz zbiór umiejętności: na przykład jest to programowanie obiektowe, obsługa baz danych czy podstawy Linuksa. Są to umiejętności, które każdy z nas powinien posiadać, myśląc o programowaniu, niezależnie od tego czy chce pisać w PHP czy w gamie czy w jakimkolwiek innym języku. Natomiast po tych twardych umiejętnościach programistycznych jest bardzo dużo modułów poświęconych szukaniu pierwszej pracy, czyli chociażby przygotowanie CV, przygotowanie się do rozmowy kwalifikacyjnej czy już sama późniejsza komunikacja z firmą. Jeżeli interesuje was ten temat zachęcam do wejścia na stronę KierunekProgramist.pl, aby zobaczyć pełen opis programu.
W chwili obecnej otwarte jest okienko sprzedażowe, więc można dołączyć do tego programu.
Nie zawsze tak jest. Nie mam cały czas otwartej sprzedaży na ten program. Jak możecie się domyślić, sprzedaż jest dosyć angażującym zajęciem. Nie mam zbyt dużo wolnego czasu, dlatego do programu można dołączyć tylko i wyłącznie od czasu do czasu w tzw. okienkach sprzedażowych.
W momencie, w którym można dołączyć do programu, w pełni zajmuję się marketingiem, sprzedażą i promocją tego programu. Tutaj jeszcze jako taką dodatkową, motywację chciałbym pokazać Wam jak to może w praktyce wyglądać. Kiedy mamy już ten program nagrany, kiedy mamy wszystkie materiały zebrane,otwieram okienko sprzedażowe, wysyłam wiadomość do grupy osób, z którymi wcześniej współpracowałem.
Przygotowuję najczęściej też taki wabik promocyjny, na którym jeszcze dodatkowo opowiadam o swoim programie i na tym tak naprawdę kończy się już moja rola, dlatego że platforma cały czas działa. Pełna sprzedaż i przekazanie tych materiałów jest w chwili obecnej w pełni zautomatyzowane. Ludzie wchodzą na stronę, podejmują decyzję, czy chcą dołączyć do programu i jeżeli kupią produkt, dostaję na maila tylko informację, że wpłynęło nowe zamówienie. Jeżeli interesują Was produkty online, można powiedzieć, że to jest taki wręcz Złoty Graal tego wszystkiego i szczerze mówiąc życzę wam, żeby udało wam się coś takiego osiągnąć.
Co dalej?
Jestem teraz na etapie kończenia pierwszego kursu. Pierwszy kurs, drugi prawdopodobnie też będzie, podobnie jak z kampanią czy z projektami, może trzeci kurs. Co dalej, zobaczymy. Może uda nam się wspólnie zrobić coś ciekawego, jeżeli zainteresował Was ten temat. Wejdźcie na stronę https://stormit.pl/szczytit2020/. Napiszcie do mnie maila i pozostańmy w kontakcie.
Jesteśmy już po wystąpieniu, tym razem odrobinę inna tematyka. Można powiedzieć wręcz, że bardziej z zaplecza mojej działalności niż typowo treści programistyczne. Proszę, daj mi znać czy tego typu treści są również dla Ciebie wartościowe i czy warto więcej takich nagrań przygotować.
20+ BONUSOWYCH materiałów z programowania
e-book – „8 rzeczy, które musisz wiedzieć, żeby dostać pracę jako programista”,
e-book – „Java Cheat Sheet”,
checklista – „Pytania rekrutacyjne”
i wiele, wiele wiecej!
2 Comments
ciekawe
Hejka. Cieszę się, że Ci się podoba. 🙂