Pierwszy pełen kwartał prowadzenia bloga oficjalnie uważam za zamknięty.
Jeszcze kilka miesięcy temu nawet nie pomyślałbym, że może coś z tego wyjść. Nawet nie dopuszczałem do siebie myśli, że ja sam mógłbym coś napisać, cokolwiek…
A dziś? A dziś piszę już dość regularnie i ze zdumieniem stwierdzam, że nawet sprawia mi to przyjemność.
Zacznijmy jednak od samego początku.
Spis treści
Kiedy to się wszystko zaczęło?
Pierwsza myśl, żeby coś zmienić pojawiła się pod koniec 2016 roku. Nie bardzo jeszcze wiedziałem, co dokładnie chcę robić. Wiedziałem natomiast, że potrzebuję trochę świeżości w moim życiu zawodowym. Miałem już na swoim koncie kilka nieudanych projektów robionych po godzinach i myśl o kolejnej porażce wcale nie była zachęcająca.
Główny wniosek, który wyciągnąłem ze swoich dotychczasowych wysiłków był prosty. Zdecydowanie za długo trzymałem w domowej ciemnicy wszystkie swoje pomysły. Może trochę ze strachu przed oceną? Niezależnie od tego, czy był to dobry, czy tylko średni pomysł, w nieskończoność przeciągałem moment jego publikacji. Z czasem traciłem zainteresowanie projektem i docierało do mnie, że nic z tego już nie będzie.
Blog jako wybawienie
Blog miał być rozwiązaniem wszystkich tych problemów. Każdy większy wpis to przecież osobny projekt. Można go zamknąć w skończonym i stosunkowo łatwym do oszacowania czasie.
A co z nieudanymi projektami?
Prowadzenie bloga to genialne rozwiązanie! Nawet nieudany projekt można przekuć w swój sukces. Wystarczy odpowiednio wyciągnąć wnioski i podzielić się swoimi spostrzeżeniami.
Czas zacząć
Pierwsze dość nieregularne wpisy pojawiły się już pod koniec roku. Nie oszukujmy się. Były one straszne! Napisanie każdej kolejnej linijki sprawiało mi praktycznie ból fizyczny… Uzyskany efekt pozostawiał również wiele do życzenia. Było źle do tego stopnia, że zwyczajnie wstydziłem się komuś to pokazać.
Konsekwencja i cierpliwość
Dałem sobie jednak trochę czasu i zacisnąłem zęby. Pierwszy checkpoint był połączony z końcem roku. Miałem do tego czasu napisać kilka tekstów – to był właściwie jedyny wymóg. Wpisy miały zwyczajnie powstać i zostać opublikowane w sieci. Każdy, kto pierwszy raz publikował coś w Internecie, wie, że wcale nie jest to łatwe zadanie.
Po wielu przepracowanych godzinach i kilku przeczytanych książkach, dziś jest kolejny moment, w którym mówię „sprawdzam”.
Podsumowanie w liczbach
- 50 tekstów na blogu
- 60 fanów na Facebooku
- 63 wpisy na FB
- 20 lekcji z serii kurs java
- 20 komentarzy na blogu (+ kilka razy tyle w social media)
- 9168 odsłon bloga
- 3962 sesji
- 1963 użytkowników
Trochę o samych użytkownikach
Nie od dziś wiadomo, że w IT dominują „młodzi mężczyźni”. Moje statystyki również to potwierdzają.
Najlepsze kanały
Największy ruch w tym okresie wygenerowały wejścia z social media oraz ze stron odsyłających – jest to przede wszystkim Facebook oraz Wykop.
Kolejną dużą grupę stanowią wejścia z Google. Nie jest to zaskoczenie, ponieważ sam blog nie był nigdzie reklamowany, a poszczególne wpisy były dość dobrze zoptymalizowane pod kątem SEO.
Rachunek zysków i strat
Koszty
W tym wypadku nazwałbym tę kategorię raczej „inwestycje”. Tak też traktowałem całe to przedsięwzięcie.
Największą inwestycją był oczywiście poświęcony czas. Składa się na to nie tylko czas przeznaczony na pisanie, ale również na promocję treści w Internecie i zdobywanie nowej wiedzy.
Pozostałe koszty są właściwie pomijalne i łącznie zamknęły się w kilkuset złotych. Były to między innymi hosting, domena, szablon i logo.
Korzyści
Materialne?
Liczone w złotówkach to ZERO. Była co prawda próba odpalenia Google Adsense, ale uznałem, że jeszcze nie miejsce i nie czas na to. Nie to było również moim celem w tamtym momencie.
Co mnie jednak bardzo pozytywnie zaskoczyło: blog przyniósł mi bardzo dużo pośrednich korzyści.
- przez stronę odezwało się do mnie kilka osób z propozycją współpracy, co ostatecznie przerodziło się w dwa nieduże płatne zlecenia;
- udało mi się usystematyzować wiedzę z opisywanych tematów. Żeby powstał spójny tekst trzeba odpowiednio ułożyć sobie wiedzę w głowie;
- poprawiłem swój warsztat pisarski. Powstałym treściom brakuje do ideału jeszcze bardzo dużo, jednak już sam proces ich tworzenia nie sprawia mi tak wielkiego bólu 🙂
- sam fakt prowadzenia bloga okazał się również ciekawym tematem na rozmowę. Odezwało się do mnie kilka osób, z którymi dość dawno nie miałem kontaktu, nawiązałem też kilka nowych znajomości.
Co dalej?
Plan na II kwartał 2017 jest raczej prosty. Przede wszystkim przetrwać 🙂
Wiem, że w tym okresie będę miał zdecydowanie mniej czasu na pisanie, dlatego plan jest raczej zachowawczy. Zaczynam też odczuwać koszty czasowe związane z prowadzeniem tego projektu.
Chciałbym dalej publikować wpisy z kursu java, zostało tam jeszcze dużo ciekawych zagadnień do omówienia. Naprzemiennie z tymi wpisami powinny pojawiać się treści dotyczące aplikacji mobilnych, czyli projekt StormSnapshot.
Jeżeli chodzi o samą częstotliwość, to chciałbym osiągnąć średnio przynajmniej jeden wpis tygodniowo. Więcej, niestety, nie jestem w stanie publikować nie tracąc na jakości.
Powoli też przymierzam się do wydania swojego pierwszego produktu, a właściwie usługi. Będzie to porównywarka usług hostingowych. Więcej na ten temat napiszę jak uda mi się sprecyzować wymagania.
Zależy mi również na polepszeniu interakcji z czytelnikami. Blog, którego nikt nie czyta i nie komentuje, jest martwy… Zacznę prawdopodobnie od ustalenia bardziej spójnego planu działań w social media.
Podsumowanie
To czy udało się osiągnąć dużo, czy nie, jest tak naprawdę względne. Dziś wiem, że chciałoby się więcej i takie też są dalsze plany. Pamiętam jednak, że kilka miesięcy temu nawet nie przeszłoby mi przez myśl, że to, co mam teraz jest możliwe.
Ciebie również zachęcam do zrobienia takiego podsumowania i podzielenia się wnioskami. Warto co jakiś czas zatrzymać się i sprawdzić, czy zmierzamy w dobrym kierunku.
20+ BONUSOWYCH materiałów z programowania
e-book – „8 rzeczy, które musisz wiedzieć, żeby dostać pracę jako programista”,
e-book – „Java Cheat Sheet”,
checklista – „Pytania rekrutacyjne”
i wiele, wiele wiecej!